Wybory prezydenckie za nami — znamy już nową głowę państwa. Karol Nawrocki obejmie urząd w atmosferze medialnych spekulacji i publicznych oczekiwań. I jak co pięć lat, znów słyszymy pytania: „A co to oznacza dla gospodarki?” Czy inwestorzy zaczną pakować walizki? Czy złoty zanurkuje? Czy trzeba teraz wymieniać oszczędności na dolary i złoto?

Odpowiedź może być rozczarowująca dla miłośników dramatycznych nagłówków: nic wielkiego się nie wydarzy. I bardzo dobrze.

Prezydent RP – strażnik konstytucji, nie kasy państwowej

W Polsce prezydent nie steruje gospodarką. Nie ustala budżetu, nie decyduje o podatkach, nie zmienia stóp procentowych. To nie jest Biały Dom, gdzie prezydent może w jeden dzień zmienić kierunek gospodarki o 180 stopni. U nas to przede wszystkim parlament, rząd i Narodowy Bank Polski odgrywają pierwsze skrzypce w symfonii gospodarczej.

Prezydent ma za to prawo weta, czyli może zablokować ustawę przyjętą przez Sejm. Może też skierować ją do Trybunału Konstytucyjnego. Albo ją po prostu podpisać. Tyle i aż tyle. Dlatego wybór prezydenta ma znaczenie głównie w kontekście politycznego balansu sił — czyli tego, czy głowa państwa wspiera większość sejmową, czy raczej pełni rolę bezpiecznika opozycyjnego.

Polska to już Zachód. Serio.

Jeszcze 20 lat temu wynik wyborów prezydenckich mógł wywołać drżenie rynków, a zagraniczne serwisy pisały o Polsce z ostrożnym „let’s wait and see”. Dziś jednak jesteśmy w zupełnie innym miejscu. Polska to średniej wielkości gospodarka Zachodu, członek UE i NATO, z relatywnie stabilnym systemem prawnym, niezłymi fundamentami makroekonomicznymi i przewidywalnym kursem politycznym.

Inwestorzy zagraniczni nie uciekają po wyborach, bo wiedzą, że zmiana prezydenta nie oznacza rewolucji. Firmy planujące wejście na polski rynek patrzą dziś raczej na stabilność prawa, siłę roboczą, infrastrukturę i przewidywalność podatkową, niż na nazwisko prezydenta.

Nowy prezydent, stare wyzwania

Karol Nawrocki – jak pokazują jego dotychczasowe działania i zapowiedzi – nie zamierza być gospodarczym mesjaszem. I bardzo dobrze. Jeśli będzie wetował ustawy ewidentnie szkodliwe lub niekonstytucyjne, a podpisywał te rozsądne – to spełni swoje zadanie. Prezydent powinien być hamulcem awaryjnym, nie kierowcą tira.

Jasne, że jego poglądy i deklaracje mogą wpływać na klimat polityczny. Może np. popierać projekty wspierające przedsiębiorczość, decentralizację czy cyfryzację. Może patronować inicjatywom ważnym dla biznesu. Ale nie ma mocy sprawczej, żeby zmienić kierunek kursu gospodarki. Może co najwyżej lekko go korygować.

Podsumowanie: zamiast paniki – popcorn

Polska demokracja, choć czasem chaotyczna, działa. Instytucje są na tyle silne, że zmiana lokatora Pałacu Prezydenckiego nie wywraca stołu. Można więc spokojnie robić swoje – rozwijać firmę, planować inwestycje, brać kredyt czy szukać pracy. Gospodarka nie działa w rytm politycznego kalendarza, tylko w rytm realnych procesów – innowacji, podaży pracy, eksportu, inflacji czy decyzji banków centralnych.

A wybory? Fajnie, że się odbyły w atmosferze demokratycznego sporu. Fajnie, że mamy nowego prezydenta. Ale najfajniejsze jest to, że nic wielkiego się nie dzieje.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

POPULARNE